Mam nadzieję, że wszyscy już wypoczęli i pomalutku szykują się do 7 edycji Międzystanowej Pielgrzymki Rowerowej. Przynajmniej ja myślę już o zakupie nowych świateł do roweru :-).

Słońce, deszcz, wysokie temperatury, połamane drzewa, przebite koła, brak mostu to już dla nas chleb powszedni. Zerwany łańcuch to raczej rzadkość, ale i to się zdarza. Nie było łatwo, ale daliśmy radę. Daliśmy radę, bo wspieraliśmy się wzajemnie i to tak naprawdę oprócz intencji, które wieźliśmy w naszych sercach, było dla nas paliwem do dalszej drogi. Byłem mile zaskoczony wielkim dobrem, jakie płynęło dosłownie od wszystkich, pielgrzymów, osób duchownych, a w szczególności wolontariuszy, którzy byli zawsze krok przed i za nami. Z ciepłą kawą, zimnym napojem, bułeczką, czy choćby samochodem jadącym cały czas na tyłach, by w razie potrzeby pomóc. Byli dosłownie wszędzie. Było nam miło, kiedy ktoś zapakował nam bagaż i zawiózł go na kolejny nocleg, ktoś przygotował posiłek, czy też pozmywał podłogę w sali, w której właśnie spaliśmy. Wolontariusze to ludzie, którzy poświęcili swój prywatny czas i środki by być razem z nami i móc nam służyć. Tak po prostu, po ludzku i od serca.

Niestety mieliśmy też przykry incydent podczas pielgrzymki, o którym być może nie wszyscy wiedzą i dlatego chciałem się tym z wam podzielić.

Podczas jednego z postojów (tego z pysznymi lodami) jeden z młodocianych “pielgrzymów” podczas wyjazdu z parkingu nie dostosował się do przepisów ruchu drogowego i zajechał Siostrze Marii drogę, która właśnie włączała się do ruchu, w wyniku czego został uszkodzony rower. Nie ukrywam, że był to niedozwolony rower z napędem elektrycznym, o którym wiedział tylko właściciel i jego współtowarzysze i do tego z wyższej półki cenowej. Pomijam fakt, że młodociane towarzystwo od samego początku traktowało ten wyjazd jako krajoznawczą wycieczkę rowerową, a nie pielgrzymkę, ale nie ten temat chciałem dzisiaj poruszyć. Jak już, właściciel domaga się zwrotu kosztów naprawy. Uszkodzony został również drugi rower, który spadł z uchwytu wolontariusza, uszkadzając przy okazji samochód wolontariusza. W tym przypadku właściciel również domaga się zwrotu pieniędzy za rower. Wolontariusz wręcz przeciwnie. Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku nasze ubezpieczenie nie pokrywa tego rodzaju zdarzeń, w związku z czym właściciele domagają się pieniążków od wolontariuszy. Sam, nie potrafię sobie wyobrazić, jak można żądać pieniędzy od kogoś, kto przyjechał tam tylko po to, by służyć drugiemu człowiekowi.

Każdy uczestnik pielgrzymki podpisał przed jej rozpoczęciem "Waver", który dokładnie przedstawia regulamin dołączenia do grupy pielgrzymującej po drodze. Podpisując ten dokument, zwalniamy z odpowiedzialności organizatorów pielgrzymki za uszkodzenia, straty, zgubę czy zniszczenia naszego mienia (patrz waver punkt 2 i 3) dlatego roszczenia pielgrzymów są dla nas niezrozumiałe i nieuzasadnione.

Bardzo ładnie powiedział Ksiądz Włodzimierz podczas ostatniej wspólnej mszy, który porównał Siostrę Marię do "Anioła Stróża", anioła, który jest z nami na każdej pielgrzymce po to, by dbać o najsłabszych. Po to, by podać szklankę wody, odżywki, minerały, przyłożyć lód czy zakleić podrapane kolano. Siostra, która wykorzystuje co roku własny urlop, by móc służyć nam, pielgrzymom. Niewielu z was pewnie wie, że mama Siostry w tym czasie przebywała w szpitalu.

Siostra Maria jako zakonnica nie posiada żadnego dochodu (a jeśli nawet jest to pewnie niewielki) i jedyną możliwości dla niej uzyskania jakichkolwiek funduszy jest poproszenie siostry przełożonej, o pokrycie kosztów co ta oczywiście zrobiła. Wiemy, że na każdy wyjazd pielgrzymkowy siostra Maria musi uzyskać również zgodę od swojej przełożonej. Nie trudno się domyślić, że mogła być to dla niej ostatnia wspólna pielgrzymka. Dlatego nie możemy się na to zgodzić i zwracam się do was z ogromną prośbą, abyśmy z dobrego serca pokryli koszt tych wypadków. Wiem, można się ciągać po sądach, można przeciągać sprawę latami, ale nam Chrześcijanom po prostu nie wypada. Przynajmniej nie chce tego sama Siostra Maria.

Postaramy się wykorzystać środki, jakie zostaną na koncie pielgrzymkowym, lecz już dziś wiemy, że nie są one wystarczające. Dlatego proszę was o wsparcie.

Wiem, że wspólnie możemy wiele.

Tak szczerze z serca już tęsknię za wami.

Pozdrawiam,

Paweł Frankowski

Leader z Connecticut

 

Jeśli chcielibyście wspomóc naszą inicjatywę,

 

opcja 1) 

to bardzo proszę o wysłanie czeka na

a) The Archangels Club

b) Faithful in the Faith on the Bike

c) Wierni w Wierze na Rowerze

i przesłanie go na adres:

 

Bogusław Gaweda

148 Hayward PL

Wallington, NJ 07057

 

 

opcja 2

lub przekaz na nasze konto w banku:Receiving Financial Institution:

POLISH & SLAVIC FCU
100 McGuinness Boulevard
Brooklyn, New York 11222

ABA # 226 082 022
_____________________________

PSFCU Account Number:

3050013582504
_____________________________

Name on the account:

The Archangels Club

 

opcja 3

z konta Polish Slavic na konto Polish Slavic
1358250   Gaweda

 

opcja 4

PayPal

Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

opcja 5

Venmo

kliknij tutaj